piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 2

             
Znów podziękowania za przecinki i wszystko. Ewa, zginęłabym bez Ciebie :)

____________________________________________


           Przemierzając korytarze firmy czuła się nieswojo. Nie mogła zapomnieć o tym mężczyźnie, pomimo że widziała go tylko raz i to w dodatku trzy dni temu. Nagle ogarnęła ją złość. Jak mogła pozwolić żeby coś takiego zaprzątało jej myśli? Miała być zdekoncentrowana przez jednego faceta? To nie było dla niej. Wygładziła swoją granatową, ołówkową sukienkę, poprawiła żakiet, przybrała uśmiech nr cztery i weszła do swojego gabinetu na spotkanie z kolejnym klientem. Po wczorajszym, jakże udanym, przyjęciu tamtej starszej pary wciąż miała przeświadczenie o swoim talencie. Lubiła to uczucie i nie chciała, żeby kiedykolwiek ją opuściło. Otworzyła podwójne drzwi i pewnym krokiem przekroczyła próg, jednak zatrzymała się zaraz zdezorientowana, nie spodziewała się zobaczyć osoby, która teraz stała praktycznie przed jej twarzą.
            
            - Clare? - Meg spojrzała z niedowierzaniem na swoją starszą o trzy lata kuzynkę. - Co ty tu robisz? Miałaś siedzieć w Anglii!
           
           Pomimo zdziwienia nie mogła ukryć swojej radości. Kochała Clare całym sercem, a możliwość spotkania się z nią po siedmiu latach rozłąki nie wydawała jej się możliwa nawet w najśmielszych snach. Meg zmierzyła spojrzeniem kuzynkę. Sporo się zmieniła od tamtego czasu. Miejsce luźnych dżinsów i koszulek z postaciami z kreskówek zastąpiła elegancka koszula i dopasowane spodnie. Dojrzała, ale w jej oczach pozostała ta energia, którą rozsiewała wokół siebie. Wzrok kobiety instynktownie skierował się na lewą dłoń towarzyszki. Przez krótką chwilę nie była pewna czy to, co się na niej znajduje jest faktycznie tym, o czym myślała.
           
          - Czy to coś na twoim palcu jest tym, czym mi się wydaje, czy zaczyna mi się już mieszać? -  zapytała z rozbawieniem.
       - Z twoją psychiką jest jak najlepiej, kuzynko, to „coś” jest dokładnie tym, czym myślisz, że jest. Wychodzę za mąż!- krzyknęła Clare i rzuciła się w otwarte ramiona Meg.
       - O mój Boże! Jak to się stało, kiedy, gdzie? Opowiadaj mi wszystko! - Paplała bez ładu i składu.

       Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jej zwykle rozważna i opanowana kuzynka wychodzi za faceta, którego zna dopiero pół roku. To dopiero nowina. Lubiła Davida i cieszyła się ich szczęściem, ale takiej wiadomości nie słyszy się na co dzień.
            
        - To nie było nic specjalnego, przecież wiesz, że nie lubię być zaskakiwana. Zabrał mnie do przytulnej restauracji, a po deserze ukląkł na jedno kolano i się oświadczył. Ot cała historia -  odpowiedziała rozpromieniona. - Ale jest jena kwestia, o którą chciałabym cię zapytać. - Zaczęła mówić nerwowo. - Bo wiesz, nie przyjechałam tutaj tak zupełnie bez powodu. Chciałabym cię prosić o małą przysługę…
            
         Meg uprzedziła ją zanim ta mogła cokolwiek dodać
            
       - Tak, zorganizuję twój ślub. - Powiedziała, a w następnej chwili traciła całe powietrze z płuc. „Jak w tak małej osóbce może kryć się tyle siły”, zastanawiała się, próbując odkleić się od Clare.
       
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Teraz mam pewność, że wszystko będzie idealne. - Mówiła, wręcz skacząc ze szczęścia.
             
        - Ile mamy na to czasu?
            
       - No właśnie…- Clarie uciekła wzrokiem. - Dasz radę wyrobić się w trzy miesiące?
           
      Meg patrzyła na nią rozszerzonymi w szoku oczami. Prawdą było, że organizowała już śluby w krótszym terminie, ale tym razem chciałaby, aby wszystko było zaplanowane z jeszcze większą dokładnością niż zazwyczaj. Już zaczęła układać cały plan i obliczać czas potrzebny jej na wykonanie zadania.
  
      - Błagam, powiedz, że przynajmniej masz już suknię. - Kobieta spojrzała na nią lekko spanikowanym wzrokiem.
     - Tak! Udało mi się to załatwić jeszcze w Anglii. Jest cudna, zobaczysz!- Odpowiedziała jej z rozbrajającym uśmiechem. - Twoja sukienka też wygląda zjawiskowo.
           
      Megan dobrą chwilę zajęło przyswojenie tego zdania. Pomimo wszelkich starań nie mogła zrozumieć, co jej kuzynka ma na myśli. Cały czas w jej głowie krążyły terminy, których jeszcze nie było, a których już musiała dopilnować.
            
      - Czekaj. Jak to „moja sukienka”? - Odpowiedziała i w tym samym momencie pojęła sens tego zdania. - O matko, chcesz, żebym była twoją druhną
   
     Po tych słowach pokój wypełnił się okrzykami i piskami rozradowanych kuzynek.

2 komentarze: